czwartek, 29 marca 2018

Kapcie dla SMyka (2008-02-12)

Smykowi rozwaliły się kapcie. Odpadła podeszwa. Zamiast jechać do sklepu po nowe, wzięłam druty w ręce i wydziergałam z resztek zielone "żabki". Na początku nie wzbudziły entuzjazmu Bobasa, ale po wyszyciu buźki i przyklejeniu oczek Krzyś zmienił zdanie co do swojego nowego obuwia domowego. Jak łatwo się domyślić kilka kolejnych dni poświęcił głównie na odrywaniu oczu żabkom, aż się w końcu zniechęciłam do ich ciągłego przyklejania i przyszyłam w ich miejsce guziki.
Żabki to był prototyp - wyszły trochę za duże, więc zrobiłam drugą parę, tym razem w paseczki czerwono-żółte. Są mniejsze i z nieco sztywniejszej włóczki i niesamowicie spodobały się Hultajstwu. Tak bardzo, że zdarzyło mu się już w nich zasypiać wieczorem po stanowczym odmówieniu ich ściągnięcia na noc.
Bardzo mnie to cieszy, a na dodatek zużyłam resztkę żółtej włóczki - zostało mi jakieś 20 cm... Kapcie mają wciągniętą gumkę, żeby się dobrze na nóżce trzymały, ale na tyle luźną, żeby nie wpijały się w delikatne ciałko. Do zrobienia podeszwy (zdjęcie tutaj), wykorzystałam takie coś co się podkłada pod dywany i chodniki, żeby się nie ślizgały. Nie wiem czy w Polsce to  można kupić, tutaj tak, a ja miałam akurat resztkę, zachowanę bo "może się do czegoś przydać". I przydała się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...