Smykowi rozwaliły się kapcie. Odpadła podeszwa. Zamiast jechać do
sklepu po nowe, wzięłam druty w ręce i wydziergałam z resztek zielone
"żabki". Na początku nie wzbudziły entuzjazmu Bobasa, ale po wyszyciu
buźki i przyklejeniu oczek Krzyś zmienił zdanie co do swojego nowego
obuwia domowego. Jak łatwo się domyślić kilka kolejnych dni poświęcił
głównie na odrywaniu oczu żabkom, aż się w końcu zniechęciłam do ich ciągłego przyklejania i przyszyłam w ich miejsce guziki.
Żabki
to był prototyp - wyszły trochę za duże, więc zrobiłam drugą parę, tym
razem w paseczki czerwono-żółte. Są mniejsze i z nieco sztywniejszej
włóczki i niesamowicie spodobały się Hultajstwu. Tak bardzo, że zdarzyło
mu się już w nich zasypiać wieczorem po stanowczym odmówieniu ich
ściągnięcia na noc.
Bardzo mnie to cieszy, a na dodatek zużyłam
resztkę żółtej włóczki - zostało mi jakieś 20 cm... Kapcie mają
wciągniętą gumkę, żeby się dobrze na nóżce trzymały, ale na tyle luźną,
żeby nie wpijały się w delikatne ciałko. Do zrobienia podeszwy (zdjęcie tutaj), wykorzystałam
takie coś co się podkłada pod dywany i chodniki, żeby się nie ślizgały.
Nie wiem czy w Polsce to można kupić, tutaj tak, a ja miałam akurat
resztkę, zachowanę bo "może się do czegoś przydać". I przydała się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz