To nasz cowieczorny rytuał, w którym Bobas uwielbia uczestniczyć. Na
początku tylko plątał się Tomkowi pod nogami, kilka razy wylał robaki na
podłogę, no i notorycznie walił piąstkami w szyby akwarium skutecznie
odstraszając wszystkich jego mieszkańców od żerowania. Ostatnio jednak
"spoważniał" więc dostąpił zaszczytu pomagania tatusiowi i obserwowania
wszystkiego z kolan Tomka.
Kiedy już ryby mają pełne brzuszki,
Bobas dostaje w swoje łapki pusty pojemnik do płukania robaków i pipetę i
sam zaczyna karmić wszystko co się napatoczy, albo na co On się
napatoczy: stół, fotel, rowerek, pluszaki, samochody, mamusię itp.
Wkłada pipetę do pojemnika i przykłada do "karmionego" przedmiotu.
Czasem zejdzie mu na tym i z pół godziny!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz