Czy uwierzycie, że od września nie zrobiłam dla siebie żadnego sweterka?
Zajmowałam się różnymi różnościami, aż przyszła ochota na wydzierganie czegoś większego, i to dla siebie.
Padło na letni ażurek.
Szło topornie, bo pogoda nie motywowała. W końcu, po dwóch miesiącach, sweterek został ukończony:
W związku z kolorem nawałam go Kobalcikiem. Ładny, prawda?
Włóczka to Azalia z
Taiga Yarns, sklepu internetowego zlikwidowanego jakiś czas temu (teraz
funkcjonują jako hurtownia), 320m/100 gr, 30% bawełna/70% wiskoza.
Zużyłam ok. 230 gr, ale ażurki raczej nie pochłaniają zbyt wiele
włóczki.
Druty addi 3.25 mm.
Włóczka ma delikatny
oplot z połyskującej nitki co dodaje sweterkowi elegancji - świetnie
wygląda z biżuterią, więc zaczęłam nosić różne wisiorki. Ten na zdjęciu
dostała lata temu moja mama od taty. Oczko się zgubiło, złoto zmatowiało
i nawet nie wiedziałam, że to złoto. Wyglądało bardziej na miedź.
Dopiero jubiler wyprowadził mnie z błędu. Wypolerował, wstawił cyrkonię -
i przywrócił świetność dawno zapomnianej ozdobie.
Nie pamiętam gdzie znalazłam schemat tego ażurku. Zachowała się jedynie kserokopia z jakiejś książki, ale której?
Mam
zawsze problem z wybraniem ażurowego wzoru - zawsze kończy się na
jakiejś wariacji liści, listeczków, a że nie chciałabym mieć wszystkich
sweterków niemal identycznych, więc trochę potrwało zanim znalazłam
wzór, który by mi się podobał.
Guziki może nie są idealne, ale żadnych bardziej pasujących nie udało mi się kupić.
Chwilowo jest to mój ulubiony sweterek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz