Kiedy jesteśmy poza domem i trzeba skorzystać z toalety, udajemy się ze Smykiem do damskiej toalety.
Będęc ostatnio w jadłodajni typu fast food, przed złożeniem zamówienia zapytałam Smyka czy nie musi skorzystać z toalety.
Stwierdził, że nie.
Zaledwie jedzenie postawiłam na blacie stolika, okazało się, że jego pęcherz zmienł zdanie.
No i co tu zrobić? Zostawić jedzenie i iść z dzieckiem do toalety
ryzykując, że po powrocie zastaniemy pustą tacę, czy wysłać dziecko
samo?
Stanęłam w startegicznym miejscu, z którego miałam oko na stolik i
drzwi toalety i kazałam Smykowi iść samemu, mając nadzieję, że w środku
nie czai się żaden psychopata czy pedofil.
Była to pierwsza samodzielna wyprawa Smyka do męskiego wychodka.
Nikt go nie napadł, Smyk nie posikał sobie gaci, a jedynie miał
problem z dosięgnieciem do kurka z wodą i ktoś mu pomógł odkręcić i
zakręcić wodę.
Ale i tak największe wrażenie zrobił na moim dziecku pisuar.
Smyk poinformował mnie, że w ubikacji dla panów jest ubikacja dla dzieci (taka mała).
Tłumaczę mu do czego służy pisuar, w tłumaczenie wplatam, że chłopiec to taki mały pan, na co Smyk stwierdza:
- Nie, mały pan to taki co nie ma nóg i jeździ na takim lowelku co ma ćtely koła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz