Kosz z owocami stoi u nas na stole kuchennym. Są w nim jabłka,
pomarańcze, kiwi, śliwki i nektarynki. Nic nie ujdzie uwadze Bobasa,
taki ciekawy obiekt też nie. Podchodzi do krzesła, uderza w siedzenie
dając mi znać, że mam go posadzić na krześle, wstaje i opierając się o
stół przyciąga do siebie kosz. Potem wyciąga po kolei wszystkie owoce,
pokazuje mi je, coś przy tym objaśniając, układa na stole, wrzuca do
koszyka, a kiedy znudzi się tą grzeczną zabawą, zaczyna uderzać o siebie
dwiema pomarańczami, albo jabłkiem o śliwkę itp. Dzisiaj rano tak
właśnie było, potem zabawa przeniosła się na podłogę i Bobas dodał nowy
element: zaczął turlać owoce jak piłki a później rzucał owocami między
stół a ścianę i patrzył jak ładnie toczą się aż do samego rogu...
Tu nastąpiła interwencja mamusi i tym samym koniec zabawy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz