czwartek, 29 marca 2018

Kucharz ze mnie, że hej! (2007-07-18)

Dzisiaj rano Smyk pomagał mi w kuchni. Właśnie nastawiałam żeberka, żeby były gotowe, kiedy wrócę z pracy. Bobas zauważył, że robię coś interesującego (z jego punktu widzenia), przysunął sobie do szafki krzesełko, wdrapał się na nie i rozpoczął asystowanie.
Z dumną miną wkładał do garnka po koleji cebulę, pokrojoną marchewkę, liść laurowy, kostkę rosołową; posypywał wszystko przyprawą (na szczęście miałam jeden pojemniczek z resztką, więc mógł sobie przyprawiać przez 15 minut) a na koniec ślicznie nalał wody nie roniąc ani jednej kropli.
Ponieważ Bobas jest Bardzo Mądrym Chłopczykiem, po skończonym kucharzeniu ładnie posprzątał: wziął do rączki zakrętkę z przyprawy i zamknął pojemniczek, poczym kazał mi go odłożyć na półkę do szafki, z której przyprawa pochodziła (za wysoko dla Bobasa, żeby sam sięgnął).
Ostatnio Smyk namiętnie wykorzystuje umiejętność wdrapania się na krzesło w celu dogłębnego zbadania miejsc dotąd niedostępnych dla niego z racji wzrostu. Kilka dni  temu przystawił sobie krzesło do zlewu, wyciągnął z niego wazon, nalał sobie wody i napił się. To znaczy zaczął pić z wazonu, ale mu go zabrałam.
Wczoraj natomiast krzesło znalazło się pod regałem z książkami i filmami. Upomniany, Smyk grzecznie porzucił wyciąganie płyt DVD z opakowań (wielce mnie zaskoczył swoją niespotykaną ustępliwośćią w tej kwestii) i zabrał się za porządkowanie filmów. Najpierw zaczął je przekładać na półkę wyżej, ale ponieważ kładł je jak leci jedna na drugiej, zaczęły spadać i wówczas Bobas zaczął podawać je mnie, a ja układałam je w stosikach na podłodze. Potem Krzyś zarządał, żeby mu podawać filmy z podłogi i układał je na półce, na której stały pierwotnie, tyle, że w jedynie jemu znanym porządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...