W sobotę byliśmy na corocznym (od trzydziestu kilku lat) pikniku z mojej pracy. Nazwa Zignic pochodzi z połączenia słów picnic oraz Zig - imienia założyciela firmy oraz autora metody nauczania Direct Instruction, Zygfryda Engelmanna.
Zignic
odbywa się na jednej z posiadłości Ziga, na zalesionych wzgórzach
bardzo przypominających nasze polskie Beskidy, z przewagą drzew
iglastych. Atmosfera imprezy jest wspaniała - piknikowa. Wszyscy muszą
być obuci w odpowiednie buty do chodzenia po wyboistych drogach i lasach
i każdy musi sobie przynieść koc albo krzesło turystyczne. Całość
podzielona jest na 3 poziomy. Po zaparkowaniu na łączce spacerek pod
górkę na pierwszy poziom gdzie znajdują się przekąski oraz napoje
(alkoholowe oraz bezalkoholowe - jak kto woli) w ilości SPOREJ. Na tym
poziomie wszyscy się witają oraz poznają nowych uczestników imprezy,
ponieważ na Zignic są zapraszani nie tylko obecni pracownicy z
rodzinami, ale też wszyscy, którzy kiedykolwiek pracowali dla
korporacji, przyjaciele oraz rodzina Ziga.
Bobas, na tym
poziomie, starannie usiłował uniknąć kontaktu wzrokowego z Ch., która
uwielbia dzieci i cały czas go podszczypywała w stylu Itsy Bitsy Spider(odpowiednik naszego Idzie rak nieborak),
wypił hektolitry koli (normalnie napoje gazowana są zakazane, ale...),
zjadł tonę lodu z kulera (w którym chłodziło się piwko) oraz zawarł
bkiższą znajomość z synem mojego kolegi z pracy (William jest 10
miesięcy starszy od Bobasa). Tomek załapał się na wycieczkę
dendrologiczną, na której Zig objaśniał nazwy i wiek drzew a ja oddałam
się żartom i pogaduchom z koleżankami z pracy z bąbelkami w dłoni. Naz
koc okazał się centrum skupiającym wokół siebie wszystkie
krzesełka. Dowiedziałam się, że koc na pikniku jest zwyczajem europejskim, amerykanie przynoszą krzesełka. Cóż, nigdy nie przyszłoby mi do głowy zaprzeczać, że jestem europejką.
Po
około dwóch godzinach wszyscy zabierają swoje kocyki tudzież krzesełka i
dziarsko maszerują 15 min. dość stromo pod górkę na kolejną polankę, na
której serwowany jest dinner, czyli posiłek na ciepło. Nie
przepadam za amerykańską kuchnią, ale wszystko podobno było wyśmienite
(opinia Amerykanów). Łosoś smakował zarówno Tomkowi jak i Bobasowi, ja
natomiast utwierdziłam się w porzekonaniu, że zdecydowanie nie lubię
steków. Ale sałatka ziemniaczana była pycha. Napojów oczywiście nadal
było wbród, ale o dziwo ciągle jeszcze nikt nie był pijany, za to
wszyscy w dobrych humorach. Do kotleta grała na żywo kapela, kto chciał
to tańcował na parkiecie z trawy, dzieciaki szalały na huśtawce
zawieszonej na jednym z drzew, Bobas zbratał się z Williamem, tańczył
w takt muzyki (najbardziej podobały mu się rokendrolowe kawałki) a od
czasu do czasu urządzał sobie wyścigi wokół polanki. Jeszcze na tym
poziomie świętowaliśmy 80-te urodziny kuzyna Ziga (Zig ma 76 lat), był
WIELKI tort (ponieważ wiem jak smakują amerykańskie torty to nawet nie
spróbowałam, Tomek potwierdził, że nie było czego żałować), Happy Birthday, dmuchanie świeczek.
My
nie dotarliśmy na trzeci poziom - dla Bobasa było już troszkę późno.
Ale trzeci poziom jest na szczycie górki, nagrodą za wdrapanie się na
szczyt są lody oraz kontemplacja zachodu słońca czym kończy się piknik.
Ponieważ nie ma tam żadnego sztucznego oświetlenia, wszyscy muszą się
zebrać do domu coby nie błąkać się po ciemku po lesie.
Prawdę powiedziawszy jest to najsympatyczniejsza impreza służbowa, w jakiej udało mi się uczestniczyć (byłam też z Bobasem na Zignicu w ubiegłym roku, 3 dni po rozpoczęciu pracy tutaj).
czwartek, 29 marca 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz