czwartek, 29 marca 2018

Lebioda i kotki (2007-10-05)

Ja to jakaś lebioda jestem. Ledwo wykurowałam się z jednego przeziębienia (prawie, bo jeszcze mi trochę w uszach szumi) a tu znowu zaczyna mnie drapać w gardle i boli głowa... A tym razem to nawet nie mogę zwalić na Smyka, bo chyba to moja wina.
Ponieważ Tomek od wtorku znowu poza domem, wybraliśmy się w czoraj z Bobasem do restauracji włoskiej Olive Garden na obiadek. Tzn. ja jadłam, Bobas rozrabiał, a kelnerki miały ubaw. 
Wychodząc z domu stwierdzłam, że jest ciepło a z samochodu do restauracji to przecież tylko dwa kroki, więc nie biorę kurtki. A jak dojechalliśmy na miejsce to było akurat oberwanie chmury, więc zmokłam. I chyba od tego  mnie teraz drapie w gardle, bo innego powodu nie ma. Akurat wszyscy wokół zdrowi (wyjątkowo).
Hultaj ma ostatnio fazę na kotki. Wszystko co ma uszy i ogon (ale nie jest psem) jest określane mianem miał, miał, miał. Chodzi koło domu i szuka kotków, które się tam kiedyś bawiły a on to zapamiętał. Myszka na ilustracji w księżeczce to też jest miał, a dzisiaj w nocy Smyk miauczał przez sen.
Poza tym Smyk wyrabia się w komunikacji nie/werbalnej. Jak chce, żebym gdzieś poszła to tak długo ciągnie za ręke czy nogę, aż mnie tam zaciągnnie. Rano, kiedy mu mówię, że za chwilę przyjdzie po niego Skot, pokazuje na drzwi i mówi pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...