czwartek, 29 marca 2018

Lukrowe koraliki (2008-04-24)

Lukrowe koraliki, takie do dekoracji ciasteczek. Kupiłam je w listopadzie  do posypania babeczek na przyjęcie urodzinowe Smyka. I byłam tak nierozsądna, że to co zostało, schowałam do spiżarki.
Nie przewidziałam, że szybko nadejdzie dzień, kiedy niedostępna dotąd spiżarka otworzy swoje podwoje przed Hultajstwem, dając mu niezliczone sposoby zaspokojenia jego ciekawości, możliwość eksperymentowania z nowymi materiałami, etc. 
Dziecię dogrzebało się do koralików. 
Najpierw zabawa była niegroźna, ot poprostu wyjadał słodkie koraliki z pojemnika, a potem posypał sobie nimi makaron i zjadł na słodko. 
Wczoraj sprawy nabrały innego obrotu. Hultajstwo odkryło jak fajną zabawą może być rozsypywanie tych koralików po kuchennym stole. No dobrze, z kuchennej podłogi (płytki PCV) dość łatwo dało się to sprzątnąć. Ale kiedy ja rozmawiałam przez telefon i chwilę nie zwracałam uwagi na to co robi Dziecko, Hultajstwo zawędrowało do pokoju i powtórzyło zabawę na stoliku do kawy. Wszystkie koraliki w końcu znalazły się na dywanie.
Czy ktoś z was próbował kiedyś coś takiego poodkurzać odkurzaczem? Jak tak, to wiecie jak te koraliki wypryskują na wszystkie strony, i że trzeba je wciągaś ssawką, punktowo. W przypadku poronionych odkurzaczy amerykańskich koraliki są też wydmuchiwane dołem, albo wylatują z takiej dziury do której normalnie wkłada się koniec węża, kiedy się nie używa ssawki.
Reasumując: Spędziłam wczoraj godzinę na kolanach odkurzając te XXX koraliki z ssawką w jednej ręce a drugą ręką zatykając ten otwór przez który wyrzucane było to co zassało. Resztę wyzbierałam palcami. W pewnym momencie podniosłam się z klęczek, pognałam do kuchni, zrobiłam przegląd szafek i spiżarki i wyrzuciłam do kosza na śmieci pozostałe CZTERY pojemniki lukrowych koralików. I wróciłam do zbierania.
A dzisiaj rano okazało się, że nie do wszystkich zakątków dotarłam. Natomiast mrówki i owszem, i do tego w całkiej sporej ilości. Resztę pozostawiam waszej bujnej wyobraźni.

Aha, i żeby nie było, że mam żal do Smyka, czy że się na niego wściekłam - nie! W końcu to nie jego wina, że ma głupią mamę niezdolną do przewidzenia konsekwencji trzymania w zasięgu łapek dziecka takich rzeczy jak kolorowe lukrowe koraliki...
Mea culpa, mea culpa, mea culpa....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...