czwartek, 29 marca 2018

Memorial Weekend, Środa 30.5.07, Nad Rzeką (2007-05-06)

W środę to ja wzięłam sobie wolne i zabrałam Ala i Krzysia nad Willamette River, jedną z dwóch rzek przepływających przez Eugene (druga to McKenzie River). Zaczęliśmy od ogrodu różanego, zdecydowanie mojego ulubionego miejsca nad rzeką. Rośnie tam nie tylko wiele gatunków róż (sporo z nich pięknie pachnących), ale też nasze polskie łubiny, malwy i inne kwiaty, a także wiśnia licząca sobie 160 wiosen. Konary ma grube i popodpierane, żeby się nie połamały, ale dzielnie się trzyma. W parku zabawiliśmy dosyć długo, bo Krzyś upodobał sobie żwirkową alejkę, tzn. zbierał żwirek i wrzucał na trawnik, do wózka pana plewiącego rabatki, tarzał się po alejkach, wspinał na ławki i ogólnie rzecz biorąc dokazywał ile się da.

Kiedy już się zmęczył, poszliśmy na spacer wzdłuż rzeki (park ciągnie się kilka mil wzdłuż rzeki). Zatrzymaliśmy się na chwilę pod granitową ścianą z nazwiskami żołnierzy z naszego chrabstwa (Lane County), któzy zginęli w różnych wojnach, począwszy od Pierwszej Wojny Światowej (Irak nie jest jeszcze uwzględniony), i posiedzieliśmy przy fontannie. Pokazałam Alowi nowy plac zabaw otwarty w zeszłym roku, fantastyczne miejsce gdzie dzieci w każdym wieku znajdą coś ciekawe dla siebie, a Bobas najbardziej lubi taplać się w wodzie zmieszanej z piachem... Dobrze, że Smyk zasnął zanim tam dotarliśmy, bo byśmy musieli zostać tam na dłużej a było już dość późno i Al musiał się zbierać na samolot do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...