czwartek, 29 marca 2018

Miesiąc bez kataru miesiącem straconym! (2007-09-24)

Miesiąc bez kataru miesiącem straconym! Takie hasło powinno wisieć nad naszymi drzwiami wejściowymi.
No to wrzesień mamy odhaczony. Hej, zarazki i choróbska! Wpadnijcie za miesiąc!
Najpierw Bobas złapał gdzieś katar a Smyk zakatarzony to moje zarwane noce oraz ogólne wymęczenie bo Bąbel z katarem jest zmierzły straszliwie. A potem przelazło na mnie i niedzielę miałam do bani - bolało mnie gardło i... w zasadzie to wszystko mnie bolało... A dzisiaj boli już tylko głowa, ale za to tak, że przy najmniejszym ruchu mam wrażenie, że zaraz pęknie, rozbije się w drobny mak...
Wczoraj trzeba było jechać po termometr bo w jednym padła bateria, drugi wcięło a trzeci (jeszcze z Polski) potłukł Bobas, bo musiał koniecznie włozyć go sobie pod pachę jak tylko przyuważył, że mama coś takiego zrobiła. Teraz męczą mnie koszmary o tej rozlanej rtęci i jej wpływie na zdrowie Bobasa.
Nie cierpię mleka, ale podobno mleko z miodem dobrze robi na przeziębienia więc wykombinowałam sobie kakao z miodem. Bobas podłapał i smaka i nazwę i cały dzień domagał się swojego kaka. A dzisiaj od rana to samo - ledwo usiadł na krześle przy stole, już wołał kaka, kaka, kakA! No więc było kakao na śniadanie też. Potem przypomniał sobie, że miał niedawno skaleczoną rączkę i usilnie poszukiwał zranienia na obu rączkach, żeby mi zaprezentować swoje ała i pożalić się, ale niestety nie ma już nawet śladu (ku rozpaczy Smyka, który uwielbia pokazywać swoje ała, podsuwać do dmuchania i całowania...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...