Co zrobić z resztką mydła, tą ociupinką, którą już trudno namydlić
myjkę czy ciało, która mimo wszystko zbyt duża jest, żeby ją tak po
prostu wyrzucić. A może to tylko dla mnie wyrzucenie resztki mydła
stanowi problem? I nie o względy finansowe mi przy tym chodzi tylko o
nieporzebne śmieci, których nasza cywilizacja i tak strasznie dużo
produkuje. Wyrzucenie resztki mydła do toalety też wydaje mi się
niestosowne - niepotrzebne dokładanie zanieczyszczeń. Ale ten Motylek ma
nierówno pod grzywką...
W jakiejś książce robótkowej natknęłam się na myjkę-saszetkę, do
której wkłada się takie resztki mydła, żeby je wykorzystać do końca a
nie wyrzucać. Ponieważ idea takiej myjki jest prosta jak konstrukcja
cepa, nie zrobiłam kopii, w związku z tym nie mogę podać źródła. Ale na
Ravelry widziałam kilka podobnych rozwiązań.
Moja wersja wykonana jest na okrągło z resztek bawełny. Zwłaszcza tej melażowej, w takich cudownych kolorch nie mogłam wyrzucić, choć było jej za mało na zrobienie czegokolwiek. Dołożyłam więc podobną objętościowo resztkę w kolorze naturalnym (coś pomiędzy kremowym a beżowym) i przerabiałam ryżem zmieniając kolory co okrążenie.
Do pozowania zaprosiłam mydło, które dopiero co wyskoczyło z pudełka, bo te moje resztki zbyt anorektyczne mi się wydawały.
Tym sposobem udało mi się zutylizować odrobinkę z moich zapasów włóczkowych.
Krok w dobrym kierunku, będzie ich więcej - przede mną daleka droga zanim pozbędę się nagromadzonych zapasów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz