piątek, 30 marca 2018

Nad rzeką (2009-08-26)

W minioną niedzielę wybraliśmy się na krótką wycieczkę nad rzekę McKenzie. 
To z niej mamy wodę w kranie a jest to jedna z lepszych wód w USA pod względem jakości.

Celem wycieczki nie było leniwe leżakowanie na brzegu, ale poćwiczenie zastanych mięśni.

Zaczęliśmy od jednego z ulubionych naszych miejsc, czyli od wodospadu Sahalie, w pobliżu którego zaparkowaliśmy samochód.
 
 
Wzdłuż urwistego brzegu rzeki prowadzi wąską dróżką szlak. Można udać się w górę biegu rzeki, np. do jeziora Clear Lake, albo w dół, tak jak to zrobiliśmy tym razem.

Po drodze szumiała nam dość głośno kipiel McKenzie a my rozkoszowaliśmy się widokiem krystalicznie czystej wody.


Wkrótce dotarliśmy do kolejnego wodospadu: Koosah Falls. 






mykowi najbardziej podobała się tęcza - na szczęście nie usiłował dotrzeć do jej końca.



 
Dotychczas stąd wracaliśmy do punktu wyjścia, ponieważ spacer wzdłuż McKenzie stanowił tylko część dłuższego wyjazdu.

W niedzielę poszliśmy jeszcze dalej w dół rzeki, aż do sztucznego zbiornika Carmen.
 
 
Tam zabawiliśmy chwilę i rozpoczął się powrót. 
Niestety Smyk był już zmęczony i tata musiał go nieść przez większość drogi.

Potem pojechaliśmy jeszcze nad pobliskie jezioro Big Lake. Hultajstwo zasnął w samochodzie a kiedy zaparkowaliśmy nad wodą, tata myszkował sobie po okolicy a ja wybrałam sobie miejsce z widokiem na lustro wody, wyciągnęłam druty i oddałam się relaksowi w promieniach popołudniowego słońca.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...