Wczoraj zamiast skończyć różowe stokrotki, zabrałam się za próbkę do
nowego sweterka. Ręce świerzbią mnie do niego już od jakiegoś czasu.
Bawełnę kupiłam na aukcji eBay. Kolor okazał się inny niż myślałam że
jest (na zdjęciu wydawał mi się bardziej brzoskwiniowy), ale w sumie
taki bardziej pasuje do mojej garderoby. To delikatny beż w ciapki
fioletowe, turkusowe i cyklamenowe.
Ostatnio
obserwuję u siebie typowe objawy uzależnienia: kupuję włóczki nie
mówiąc o tym mężowi i chowam je, żeby nie wiedział, że to zrobiłam. Mam
już taki zapas, że nie mieści się w koszu wiklinowym, specjalnie
zakupionym do trzymania w nim włóczek. Postanowiłam NIE KUPOWAĆ NIC
WIĘCEJ, dopóki wieczko samo się nie zamknie - teraz się nie domyka, a w
kilku miejscach w szafie mam jeszcze zachomikowane zapasiki...
Zdjęcie kosza można obejrzeć tutaj:
http://fotoforum.gazeta.pl/3,0,625586,2,5.html
No,
może na usprawiedliwienie dodam, że większość z tych włóczek kupiłam za
bezcen na yard sale, dostałam od sąsiadki (znalazła przy sprzątaniu i
nie miała co z nimi zrobić bo ona jest nie-drutująca) i tylko kilka
kupiłam na aukcji, a to i tak taniej niż w sklepie.
Czy ja mam może jakieś poczucie winy???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz