Pani Choinka pojawiła się u nas w domu już przed tygodniem.
Smyk dopytywał się kiedy, i dlaczego inni już mają, a my nie, aż go odesłałam z tymi pytaniami do taty.
A że tata zawsze szybko poddaje się perswazjom Hultajstwa, przy pierwszej okazji panowie pojechali po choinkę.
I całkiem nieźle się spisali - drzewko jest chyba najładniejsze jakie
gościło u nas od lat. Nawet specjalnie nie trzeba było podcinać, żeby
bez problemu wpasował się pień do stojaka. Nie trzeba było kręcić,
przesuwać, popychać i poprawiać, żeby stanęło w pionie - zaoszczędziło
nam to pokazu złego humoru w wykonaniu pana domu.
Ozdoby choinkowe zostały zniesione ze stryszku, rozpakowane i zaczęło
się przystrajanie choinki. W tym roku Smyk bardzo się udzielał - w
końcu pięciolatek ma już swoją koncepcję jak drzewko powinno wyglądać.
Wizja ta nieco rozmija się z wizją mamy, ale co tam... Machnęłam ręką na
swoje potrzeby estetyczne...
Po dwóch godzinach choinka świeciła i błyszczała, pudła powędrowały
do kuchni, gdzie do tej pory warują przy drzwiach czekając na
wyniesienie, jeśli nie na stryszek to choć do garażu.
Tutaj
można obejrzeć jak choinka wygląda, w świetle lampy, po ciemku, w
całości, poszczególne detale. Całe 4 minuty zdjęć z głosem Celin Dion w
tle do powszechnie znanego hitu pana Lennona.
A następnego dnia zaczęła się choinkowa zabawa.
Co tam klocki, transformersy, samochody, czy inne zabawki! Najlepszej
zabawy dostarczają ozdoby choinkowe: można je bez końca przewieszać,
można je ściągać i się nimi bawić (widzieliście kiedyś jak wypchany watą
ptaszek walczy z szydełkową śnieżynką? Bo ja już tak...) Łańcuch z
kulek świetnie spisuje się w roli smyczy - wczoraj całe popołudnie
miałam w domu małego pieska zamiast dziecka, tylko musiałam pilnować,
żeby sobie krzywdy nie zrobił.
Od dnia, kiedy choinka została obfotografowana przybyło nam kilka
ozdób wykonanych przez Smyka, mamę, przysłanych przez Pamiętających.
Między innymi śnieżynki, o których już pisałam, wstawiłam w obręcz koła wykonanego z włochatych drucików i przyznam, że tak prezentują się dużo lepiej.
Oczywiście kilka z nich powędrowało już do innych domów...
A tutaj jeszcze trzy już na choince:
Trochę zachodu było z przyszywaniem - koła zmieniały kształt...
A kiedy przyszło do zawieszania, okazało się, że została mi w domu jedynie ciemno-zielona wstążka.
I kiedy się tak przyjrzałam tej naszej choince, z zadowoleniem
stwierdziłam, że już sporą część ozdób stanowią te wykonane ręcznie.
Bardzo mnie to cieszy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz