Wczoraj dotarło do mnie, że zapomniałam o jeszcze
jednym robótkowym mini-projekcie z roku 2008. Jakoś mi umknęło, pewnie
dlatego, że to taki drobiazg.
Latem kupiłam na garage sale
trochę nici na serwetki. Kilka pozaczynanych szpulek w białym kolorze a
do tego resztka czerwonej dość grubej i sztywnej bawełny. Znikoma
ilość. Resztunia, której jakaś maniaczka robótek widać nie potrafiła
wyrzucić do kosza.
Ja z resztą też...
Wymyśliłam
sobie, że zrobię podkładkę pod kubek do pracy, bo już mi się zrobiło na
biurku kółeczko w miejscu, gdzie zawsze stawiam kubek z herbatą.
Ku mojemu zdziwieniu nici wystarczyło na więcej niż jedną podkładkę:
W
sumie wyszły czetry (dwie takie same jak ta na najniższym zdjęciu).
Teraz mam je porozkładane strategicznie na biurku w miejscach gdzie
najczęściej stawiam kubek.
A następny wpis będzie już tegoroczny, skończyłam bowiem zielony "irlandzki" sweter (pisałam o zamiarze zrobienia go tutaj).
Nawet już zdjęcia zrobiałam - siedzą sobie w aparacie. Nawet już raz
założyłam sweter! Jak pojechaliśmy ze Smykiem do lekarza we wtorek...
Teraz tylko muszę się zmobilizować i przerzucić zdjęcia na komputer...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz