Ten
Ktoś bardzo się stara żeby urząd miasta jak najbardzej się wzbogacił i
stosuje różne wredne sztuczki, np. stawia znak na oponie tuż nad
asfaltem, tak, że trzeba się mocno schylić, żeby go dostrzec. Już kilka
razy nabieraliśmy się - ktoś poszedł sprawdzić czy są znaki na oponach,
rzucił pobieżnie okiem, nie ma, a potem wszyscy dostali mandaty... Albo
stawia znak na dwóch oponach, żeby złapać tych, którzy zmazują kredę
(choć za to grozi grzywna) zamiast przeparkować- samochód.
Wczoraj Ktoś zrobił
nam wszystkim bardzo wredny kawał. Oznakował opony bardzo wcześnie,
chyba tuż po rozpoczęciu pracy, w związku z tym do czasu kiedy zazwyczaj
ktoś idzie sprawdzć sytuację, wszyscy mieli już mandaty. Z autorką tego
bloga włącznie...
Dzisiaj rano parkując
widzę dwie starsze osoby rozmawiające na chodniku tuż obok miejca gdzie
zaparkowałam. Jedną z nich jest mocno niedowidzący pan z białą laską w
ręku (coś widzi ale nie na tyle, żeby móc prowadzić samochód). Wysiadam,
a pan zwraca się do mnie tak:
- Bardzo mi przykro, ale to moje miejsce! Na co ja odpowiadam:
-Zapewniam pana, że odjadę stąd najdalej za dwie godziny.
- To ja pani oznakuję opony! Poczym podchodzi do samochodu i macha swoją laską w okolicach przedniej opony i mówi:
- Ma pani 15 minut a potem dostanie pani mandat.
- A wie pan, że ja właśnie wczoraj dostałam mandat?
- To proszę jeszcze jeden! I udaje, że wkłada mandat za wycieraczkę.
Wszyscy troje uśmialiśmy się serdecznie...
(A
opisując tę scenkę musiałam sobie zrobić przerwę, żeby pójść przestawić
samochód, bo już pojawiły się kreseczki na oponach...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz