czwartek, 29 marca 2018
Pracowita niedziela (2007-05-15)
Ponieważ w sobotę byliśmy na chrzcinach i wróciliśmy dość poźno,
weekend skrócił nam się do jednego dnia. Spędziliśmy go w ogrodzie, jak
każdą wolną chwilę ostatnio. Tomek postanowił przenieść domek w inne
miejsce, do cienia pod dąb, ponieważ miejsce, w któym się on uprzednio
znajdował było zbyt nasłonecznione i latem dzieci nie mogłyby się tam
bawić, a poza ty, zajmował idealne miejsce pod winorośl i maliniak.
Postanowił i zabrał się do roboty. Domek zrobiony z drewna, piętrowy,
strasznie ciężki, ale Tomek zaparł się, że to zrobi, więc męczył się
cały dzień i dopiął swego. Przy okazji trzeba było popodcinać gałęzie
dębu, żeby dało się pod nimi przesunąć konstrukcję, a kilka razy ja
stałam na drabinie i łopatą podnosiłam gałęzie, żeby Tomek mógł
przepchnąć pod nimi domek. Aha, no bo Tomek stwierdził, że nie chce mu
się tego wszystkiego rozkręcać i że łatwiej będzie po prostu przepchnąć wszystko te 15-20 metrów...
Kiedy
uporał się już z tym Przedsięwzięciem, był już wieczór i niewiele czasu
zostało na posadzenie winogron (białe i czerwone) oraz malin. Ostatnie
krzaczki Tomek sadził już niemal po ciemku a ja w tym czasie kąpałam
Bobasa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz