W nocy z 22 na 23 stycznia bieżącego roku nastąpił przełom w kwestii spania Smyka.
Do tej pory sypiał ze mną – mąż unikał spania z Potomkime w jednym
łóżku jak mógł. Przeszkadzało mu wiercenie się, kopanie,
przemieszczanie.
Mi, paradoksalnie, nie – poza kopaniem.
Podczas odwiedzin u znajomych Smyk zauważył, że chłopcy (5 i 7 lat) mają piętrowe łóżko. Temat zaintrygował go:
- Mama a Ty wiesz, zie Michał i Mateusz mają piętlowe łóźko?
- Tak, wiem.
- A skąd Ty to wiesz?
- Przecież byłam u nich w pokoju i widziałam.
- A czy oni śpią w swoim łóziećku?
- Tak.
- Sami?
- Tak, sami.
- Bez mamy i taty?
- Bez.
- I nie boją się?
- Nie.
- Naplawde?
- Naprawdę!
Dyplomatycznie przemilczałam fakt, że Michał i Mateusz zasypiają
jedynie w swoich łóżkach, a w środku nocy emigrują do sypialni rodziców i
tak przesypiają resztę nocy – coś mi podpowiadało, że akurat tego
Hultajstwo nie musi wiedzieć.
Myśl, że młodszy o cztery miesiące Michał śpi sam w swoim łóżku nie
dawała spokoju Smykowi. Oświadczył, że on też będzie spał sam.
Stwierdził, że już się nie boi.
Wieczorem sprawdziliśmy w praktyce jak to wygląda – po wieczornej lekturze, zostałam ze Smykiem aż zasnął.
Smyk smacznie przespał do rana, nie płakał, nie spadł z łóżka, nie
przyszedł do nas (mąż skwapliwie skorzystał z opuszczonego przez
Hultajstwo miejsca) – inaczej rzecz się miała ze mną, przyzwyczajoną do
tego, że czuję i słyszę dziecko przy sobie.
Nie mogłam spać!
Ciągle wstawałam i sprawdzałam czy u Małego wszystko w porządku.
Przypominało to żywcem sytuację sprzed pięciu lat, kiedy Smyk był
noworodkiem – wtedy też cały czas sprawdzałam czy aby oddycha w łóżeczku
i w końcu wylądował w naszym łóżku, żebym ja mogła spać spokojnie.
Po kilku kolejnych nocach przeszło mi, a Smyk nadal dzielnie śpi w swoim pokoju.
Udało mu się dwa razy spaść z łóżka – wszak mam zdolne dziecka – ale
nie potłukł się na miękkim dywanie, poza tym najpierw spadła kołdra, a
potem Smyk na nią.
Zdarza się, że kiedy obudzi się rano w weekend, przychodzi do nas,
ale dzisiaj, kiedy zajrzałam do niego o 6.30, leżał sobie w łóżku i
bawił się zabawkami.
Zdarza się też, że sporadycznie przyjdzie do nas w nocy, kiedy jest chory czy śni mu się coś strasznego.
W zeszłym tygodniu poszliśmy o krok dalej.
Po zgaszeniu światła Smyk oświadczył, że mogę go zostawić samego i iść pojeździć na rowerku (stacjonarnym) – i zasnął sam.
I teraz tak robimy co wieczór.
W przedszkolu Smyk nie omieszkał pochwalić się swoją odwagą - okazało
się, że wszystkie pozostałe dzieci w jego grupie albo wogóle śpią z
rodzicami, albo przychodzą do nich co noc. A ja myślałam, że tylko my
jesteśmy takimi nadopiekuńczymi rodzicami, nieodpowiedzialnymi do tego,
bo zgodnie z zaleceniami amerykańskich pediatrów, dziecko od narodzin
powinno spać osobno, w swoim łóżeczku.
A dlaczego czekałam z obwieszczeniem tej wiadomości tak długo?
Dlatego, że zdarzało się wcześniej, że Smyk np. zaczął korzystać sam
z toalety, a po dwóch tygodniach znudziło mu się i wróciliśmy do pieluch
- na dość długo. Podobnych przypadków było kilka, więc wolałam
odczekać dla pewności.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz