Bo to bardzo nie mój kolor.
Kiedy
ją kupowałam, jeszcze we zeszłym sezonie, musiałam chyba wbrać kolor
jako panaceum na jesienno-zimowe szaro-bure zaciągnięte deszczem i
zamglone dni - innego wytłumaczenia nie znajduję.
Sklepinternetowy Smiley' Yarn , gdzie ją kupiłam, nie ma zbyt dużego wyboru jeśli chodzi o tę włóczkę (Moda dea Cartwheel) - zaledwie kilka rodzajów melanżu. Ten melanż z przewagą wściekle cyklamenowego różu nazywa się Raspberries, czyli maliny.
(Mąż, kiedy zobaczył mnie w tym swetrze to zapytał tylko: A cóż to za kolor?!?!)
Ale dość samego pisania o kolorze, oto on w całej swej jaskrawej wspaniałości:
I wiecie co? Podoba mi się! Zwłaszcza, że jakimś nie do pojęcia
przeze mnie cudem sweter tak się rewelacyjnie układa, że wyszczupla mnie
(optycznie jedynie - niestety).
Sweter,
mimo, że w sumie bardzo prosty, bo jedyną ozdobą jest tutaj kołnierz
szalowy, w pracy bardzo się podoba, zwłaszcza panom (pewnie przez ten
dekolt...), ale nie tylko panom - paniom też.
To już wystarczający powód, żeby pokochać sweter, prawda? Nie wiem jak róż może wyszczuplać, ale tak jest.
No właśnie, ten dekolt! Nie lubię takich głębokich dekoltów, bo mi w nie
dmucha zimne powietrze i marznę. Ale po dukrotnym przerobieniu całej
góry dałam sobie spokój. Już wiem, gdzie popełniłam błąd, ale korygować
go będę przy następnym swetrze z tego typu kołnierzem, bo już mi się nie
chce pruć i przerabiać trzeci raz. Zwłaszcza, że już od jakiegoś czasu
pracuję nad kolejną rzeczą.
I jeszcze na koniec podsumowanie: włóczka Moda Dea Cartwheel 100% wełny (już z niej kiedyś zrobiłam sweterek Bronzonberry,) 10x50g (71 m/50g), druty US6 (4.25 mm) i US7 (4.5 mm), ściągacz 2P/2L + zwykły dżersej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz