W kinie różnie bywa. Na Madagaskarze Hultajstwa bardziej interesowały światełka wzdłuż przejścia niż sam film. Pocieszał też syna koleżanki (starszego o 18 miesięcy) trzymając go za rękę i zapewniając, że wszystko będzie dobrze.
Na Desperaux, w połowie filmu Smyk wdrapał mi się na kolana i zasnął. A ja musiałam iść do toalety. No MUSIAŁAM!
Czy ktoś kiedyś usiłował skorzystać z toalety trzymając na ręce 17 kg śpiący skarb? Udało się...
Wróciliśmy na salę kinową i dziecko jeszcze sobie trochę pospało...
* * *
Jedziemy sobie raz do kina, zbliżamy się akurat do wiaduktu po którym mamy przejechać. Smyk woła:
- Mama pac! Mot! (Mama patrz! Most!)
- Tak, most, - potwierdzam. - A teraz wjeżdżamy na most. Zobacz jedziemy nad ulicą, ... nad torami, ... a zaraz pojedziemy nad rzeką.
- Duza zeka. - stwierdza Hultajstwo.
- Tak, - przytakuję - duża rzeka.
- Duza zeka pełna mleka! - radośnie stwierdza Hultajstwo.
- ??? - A! Olśnienie! „Wielka rzeka pełna mleka, aż po samo dno" - to z tego wierszyka! No niech będzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz