Smyk musiał
wyczuć sprawę bo urządził mi pobudkę o 6 rano - nie wzbudziło to mojego
entuzjazmu, jak łatwo się domyślić, zwłaszcza, że nawet w tygodniu aż
tak wcześnie nie muszę wstawać. Skoro już byłam na nogach o takiej
nieludzkiej porze, to zabrałam się za sprzątanie i do 10 w domu był
błysk a ja zabrałam Hultajstwo i pojechaliśmy do mojego ulubionego
Handricks Parku. Ostatni raz byłam tam miesiąc temu, więc już była
najwyższa pora sprawdzić co nowego zakwitło. Kwitnie sporo, zrobiłam
dużo zdjęć, które można obejrzeć w zakładce Zdjęcia.
Hultajstwo
też bawił się wyśmienicie: wspinał się po kamieniach, buszował w
koniczynie i wytarzał się po murku wokół małej sadzawki wrzucając do
niej patyki i kamyczki.
Po drzemce Smyka zabraliśmy się w trójkę do prac ogrodowych. Hultajstwo pomagało jak mogło! A jakże! Oto dowód:
Na
koniec dziecię było tak wysmarowane, że trzeba było brud zeskrobywać,
ale porządne i długotrwałe odmaczanie w wannie dało dobre efekty.
Niestety nie wiem czy uda mi się doprać koszulkę...
W sobotę było już chłodniej, tylko plus 20 stopni a w poniedziałek zupełnie zimno bo plus 10! A dzisiaj rano był przymrozek...
A wczoraj rano Smyk powiedział nowe słowo: book (książka). Wprawdzie jeszczcze nie zawsze udaje mu się wypowiedzieć k na końcu, ale ćwiczymy wytrwale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz