czwartek, 29 marca 2018

Sprawa komarów a poszerzanie słownictwa dziecka (2008-08-04)

Wybraliśmy się wczoraj nad Waldo Lake.
Spędziliśmy dzień miło pływając pontonem po jeziorze. (Zdjęcia w stosownych zakładkach).
W drodze powrotnej postanowiliśmy spenetrować przeciwny brzeg jeziora i może następnym razem tam się wybrać.

Zajeżdżamy na miejsce.
Miejsce do spuszczenia pontonu na wodę jest. 
Idziemy kawałek wzdłuż brzegu i natrafiamy na najpiękniejszą plażę, jaką widzieliśmy w Oregonie. 
Czysty, choć ciemny piasek obmywa krystalicznie przejżysta woda. Na brzegu trochę ogołoconych z kory pni i gałęzi wyrzuconych na brzeg.
Idealne miejsce do zabawy dla Smyka!
Ochoczo zzuwamy buty, wchodzimy do wody.

Udało nam się zanurzyć do wysokości kostek kiedy napadły na nas hordy bzykających wygłodniałych komarów żądnych krwi.
Oganiając się od nich spojrzałam na Smyka - jego ręki nie było widać spod czarnej masy kłębiących się owadów.

Buty w ręce, dziecko pod pachę i biegiem do samochodu!

Razem z nami do środka wpadło jakieś 50 insektów.

Mąż macha rękoma starając się równocześnie odgonić je od siebie i pozabijać ile się da w jak najkrótszym czasie. 

- FUCK!!! FUCK!!! FUCK!!! - Nawet nie stara się ukryć wściekłości.

- Fuck. - Mówo Hultajstwo i uśmiech rozaniela mu twarz.
- Fuck. - Na buźce Smyka maluje się satysfakcja z opanowania kolejnego wyrazu.
- Fuck. - Wytrwale ćwiczy dziecko nowo poznany wyraz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...