czwartek, 29 marca 2018

"Tak lekko płynie nam to lato, jakby biedronki nim powoziły..." (2008-08-01)

Ponieważ nie mamy już z mężem urlopu (mąż wykorzystał go na wyjazd do Polski a ja na chorowanie Smyka), więc pozostają nam jedynie letnie wyjazdy weekendowe. A w zasadzie to wyjazdy niedzielne, bo w sobotę jest za dużo do zrobienia w domu.

Na każdym z takich wyjazdów zdarzy się coś zabawnego - Hultajstwo zawsze o to dba!

I tak nad oceanem, podpuszczony przez tatę próbował czy woda rzeczywiście jest słona. A potem konkurował z tatą w pluciu tą wodą na odległość obwieszczając wszem i wobec, że Maniu blau! (Niedobra/brudna woda!). Do tej pory, kiedy widzi w telewizji ocean lub morze to sobie przypomina tamto próbowanie i mówi to samo.

Po jednej z wycieczek, tym razem na szczyt niewielkiej górki, trzeba było wymyć buty, które nam się mocno zakurzyły. 
Nalałam wody do miski i zaczęłam je szorować na tarasie. Smyka nie usatysfakcjonowało polewanie tenisówek płynem do mycia naczyń w takiej obfitości, że moglibyśmy otworzyć fabryczkę piany. Sam musiał też szorować (ta myjka miała taki zachęcający różowy kolor!). Dostał w łapki swoje sandałki, także zakurzone, i myjkę. Skoncentrował się głównie na szorowaniu podeszew. 
W sumie to dość logiczne - w końcu podeszwy na 100% były brudne...

Nad rzeką wrzucaliśmy kamienie do wody, najlepiej tak, żeby wszystkich wokół ochlapać (czyli tylko nas, bo akurat nikogo innego tam nie było). A potem chowaliśmy się za kępami trawy (takiej dużej jaka bywa nad wodą).
Tuż przed powrotem Smyk przewrócił się i otarł sobie kolano.
Jestem niemal pewna, że jego wrzask postawił na równe nogi połowę stanu.
Kolano zostało przewiązane mokrą chusteczką a my pognailśmy na najbliższą stację benzynową, żeby kupić plasterek, bo akurat nie mieliśmy przy sobie. Wycie dziecka z powodzeniem zastępowało sygnał karetki. Ktoś postronny doszedłby do wniosku, że bez amputacji się nie obejdzie!
Plasterek został przylepiony, ale dopiero lizak okazał się w miarę skutecznym panaceum.
Potem jak tylko sobie Smyk przypomninał o swoim ałi to zaraz zaczynał kuleć. Utykanie ustępowało kiedy uwaga dziecka skupiła się na czymś ciekawszym.

Te wszystkie otarcia kolan są Hultajstwu bardzo na rękę - nie musi sobie wymyślać bólu brzuszka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...