Smyk dostał pod choinkę od Poziomki płytę DVD z bajkami w temacie zimowym - po jednym odcinku różnych bajek, a akcja wszystkich dzieje się zimą.
Absolutnym hitem jest odcinek o Samie Strażaku.
Najpierw oglądaliśmy bajkę na okrągło, całymi dniami.
Treść (w skrócie):
Panuje
ostra zima, wszyscy marzną, więc mama jednego z bohaterów daje mu stary
elektryczny kocyk, żeby nie zmarzł. Kocyk zaczyna się tlić a potem
płonie żywym ogniem. Przyjeżdża straż pożarna, zaczyna się akcja
gaszenia pożaru. Spada sopel i wbija się w węża, woda wycieka, ale
nieustraszony strażak gasi resztki płomieni wodą z termoforu. Wszystko
dobrze się kończy, nikomu nic się nie stało.
Skoro już treść bajki została zapamiętana, przyszedł czas na odgrywania jej.
W
roli strażaka występuje Hultajstwo. Do pożaru gna wozem strażackim
czyli swoim trójkołowcem. Głowę chroni mu kask rowerowy (koniecznie
zapięty pod brodą).
W roli kocyka - ręcznik.
Początkowo
sikawka była wytworem wyobraźni (tak jak i sopel lodu), ale przy
trzydziestym odgrywaniu tej samej sceny w ciągu jednego popołudnia tata
wczuł się aż za bardzo i przyniósł z garażu węża ogrodowego.
Po
kilku kolejnych akcjach gaszenia płonącego kocyka, tata na fali euforii
podłączył węża do kranu i przyniósł wiaderko i poleciała woda.
Strażak Krzyś w akcji
Głównym strażakiem jest oczywiście Smyk, tata tylko pomaga:
- Tata help tego sopela! (Tata pomóż wyciągnąć tego sopla z węża!)
Tata wkopał się swoim zaangażowaniem na całego - nie ma zmiłuj się!
Codziennie chłopaki gaszą pożar przynajmniej przez godzinkę.
A mówiłam mężowi, żeby uważał co pokazuje dziecku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz