Przytknął go sobie otworem do nosa i wącha, wącha, wącha, myśli, myśli, marszczy czółko i myśli w końcu pada diagnoza:
- Bacen! (Basen!)
I zaczęło się nudzenie o ten basen, więc pojechaliśmy następnego dnia. Po dwóch godzinach w wodzie, na fali, na zjeżdżalni, pod grzybkiem dziecko samo zapragnęło powrotu do domu. Nie minęło 5 minut w samochodzie a Hultajstwo smacznie spało.
I przespało 15 godzin, do 7 rano dnia następnego.
To się nazywa wykończyć dziecko Cloroxem.
* * *
Wchodzimy do łazienki równocześnie, Smyk i ja (w wiadomym celu). Hultajstwo podejmuje decyzję:
- Najpier Syzyś jobi siku a potem you. (Najpierw Krzyś robi siku a potem Ty.)
* * *
Hultajstwo chrupie marchewkę. W pewnym momencie przykłada ją do noska i mówi:
- Mam nos sfefki. (Mam nos z marchewki.)
- To co, jesteś snowman? - pyta tata. [snowman (ang.) = bałwan]
- Nie, bawan. (Nie, bałwan.) - spokojnie wyjaśnia tacie dziecko.
* * *
Hultajstwo podchodzi do okna i stwierdza:
- Syzyś duzy chop! - Zauważa na parapecie zdechłą muchę i woła:
- No touch! Mucha blaua! (Nie dotykaj! Brudna Mucha!) - zastanawia się chwilę co by tu zrobić i w końcu stwierdza:
- Moge ziucić kosia. (Mogę wyrzucić do kosza.) - poczym bierze muchę przez husteczkę higieniczną i wyrzuca do kosza.
* * *
Smyk był niegrzeczny. BARDZO niegrzeczny. Zagroziłam mu, że przyjdzie pan i go zabierze. Po chwili widzę przez okno kuchenne, że ulicą idzie jakiś mężczyzna, pokazuję go Hultajstwu stwierdzając:
- Ten pan szuka niegrzecznych dzieci i je zabiera! - Hultajstwo nie traci rezonu i szybciutko odpowiada:
- Ten pan tylko suka baków dzienia! (Ten pan szuka tylko robaków do zjedzenia!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz