piątek, 30 marca 2018

Test na wytrwałość (2009-05-21)

Sweterek z falbanką zaczęłam dość dawno temu, bo jeszcze w marcu.

Kiedyś kupiłam na garage sale białą włóczkę Luster Sheen. Rok temu, zrobiłam z niej sweterek na urodziny dla córeczki koleżanki, został mi niecały motek. Potem dostłam jeden motek brzoskwiniowej Luster Sheen od koleżanki. Wydawało mi się, że mam tej włóczki tak dużo - bo aż dwa motki! Postanowiłam zrobić coś w „większym" rozmiarze, tylko że zapomniałam, że te motki mają po 56 gram.




Zrobiłam tył i oba rękawy i zabrakło mi białej włóczki tuż za falbanką przodu. Zniechęciłam się, robótka poszła w kąt.  Nie chciałam pruć, poszukałam więc na Ravelry czy ktoś nie ma takiej na zbyciu. Okazało się, że tak. Okazuje się, że ludzie mają zachomikowane włóczki, które już od dawna nie są produkowane. Na moje szczęście. Wymieniłam się na resztkę Bronzonberry, która została mi po zrobieniu innego sweterka.

Znowu chwyciłam za druty, ale do szczęśliwego zakończenia jeszcze nie doszło: w połowie przodu zabrakło mi z kolei łososiowej włóczki. Grrr... I to na kilka rządków!

Sprułam i przerobiłam rękawy. Wyglądało na to, że tym razem będzie już dobrze, ale nie! Tym razem zabrakło mi włóczki na ostatnie 5 (pięć!) oczek.

O nie! Żadnego więcej prucia! Kupiłam mulinkę do wyszywania, w identycznym odcieniu, i dokończyłam przód. Tej samej mulinki użyłam do zszycia części łososiowych sweterka.

Różnicy nie widać - prosiłam koleżankę krawcową,  która też namiętnie robi na drutach, żeby się temu przyjrzała i nie potrafiła wskazać, w którym miejscu jest zastosowana mulina.






A sam sweterek mamie Hani się spodobał (zwłaszcza falbanka), i tylko żal jej było, że jest nieco za mały na Zuzię, starszą siostrę Hani (2 lata).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...