sobota, 31 marca 2018

Urodzinowy poślizg (2011-03-16)

Dzisiaj, z ponad tygodniowym poślizgiem, o moich urodzinach.
Nie były świętowane hucznie, bo wtorek niezbyt temu sprzyja - dzień jednak, mimo że deszczowy, okazał się bardzo miłym.
Najpierw moi chłopcy zaskoczyli mnie nieziemsko. Kiedy o siódmej rano wyszłam z łazienki, czekali na mnie z kwiatami. Od każdego dostałam bukiet:


Kwiaty, poza różami,  trzymają się do dziś.

Ku rozczarowaniu Smyka tortu ze świeczkami nie było.
Za to  był prezent od męża, ale jakoś nie zainteresował on Hultajstwa.

W pracy też było miło.
Sekretarka wysyła wszystkim rano maila informując kto danego dnia obchodzi urodziny.
Przez cały dzień zaglądali do mnie koledzy i koleżanki z życzeniami, jedna koleżanka odśpiewała nawet Happy Birthday w stylu Marylin Monroe - koleżanka ma zdolności aktorskie i uśmiałyśmy się po pachy.
Dostałam też kilka kartek - może niewiele, ale za to od tych najbliższych sercu.

Były też prezenty! Od Splocika dostałam śliczyny obrazek z niebieskim motylem:


A do tego przecudną kartkę i dwa mini zestwy DMC:


 Dostałam też książkę i włóczkę. Osoby, które mnie obdarowały dobrze mnie znają i wiedzą co sprawi mi radość - świetnie dobrały prezenty.

Po pracy pojechaliśmy do włoskiej restauracji. Bardzo lubię lazanię, ale jej sama nie robię. Od jakiegoś czasu utarło się, że w dniu urodzin delektuję się lazanią właśnie.
Był też deser - znowu nie tort! Smyk ciągle jeszcze liczył na świeczki, ale w końcu pogodził się z faktem, że ich nie będzie tym razem. Na otarcie łez spałaszował deser i swój i taty.

Baaardzo miły dzień...

Za pamięć, życzenia przesłane tradycyjnie, elektronicznie, złożone w komentarzeach - bardzo dziękuję!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...