Zdjęcia ściągnięte z internetu, bo mojego autorstwa ciągle jeszcze są na kliszy w aparacie.
Potem
Tomek zainstalował zraszacze do podlewania grządek i trawnika i mieli
ze Smykiem frajdę przez pół dnia ustawiając zasięg natrysku i inne
"parametry" przy lejącej się wodzie, więc obaj byli cali mokrzy ale
przeszczęśliwi. Na koniec Tomek popodcinał gałęzie naszego dębu. Kupił
taki specjalny sekator na długim kiju, więc nie musiał wchodzić na
drabinę do każdej jednej gałązki. Teraz znowu można ganiać po trawniku
bez obawy, że sobie ktoś wybije oko!W niedzielę miało miejsce całodniowe podlewanie trawnika przez Naturę, więc siedzieliśmy w domu i grzaliśmy się przed kominkiem. Nawet nie było tak zimno, ale wilgotno a wtedy często rozpalamy na kominku i w całym domu robi się zaraz tak miło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz