Po powrocie z Polski przenieśliśmy pole naszych działań do ogrodu. Najwżyszy czas, by plewić, siać, kosić i sadzić.
Na
pierwszy ogień poszedł warzywnik. Najpierw trzeba było wybrać z niego
ziemię, która była bardzo kiepska. Potem kupiliśmy małą ciężarówkę
dobrej ziemi i Tomek dzielnie zwiózł ją do ogrodu a ja rozgrabiłam.
Potem kupiliśmy kilka krzaczków jagód i truskawki. Truskawki są w trzech
różnych gatunkach, część krzaczków kwitnie, część ma już zielone owoce
(a wczoraj zauważyłam, że jedna już nawet czerwienieje!).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz