W tym roku udało mi się przygotowania przedświąteczne zaplanować tak,
że nie musiałam już w Wigilię jechać do żadnego sklepu. Ale mąż wybrał
się po świąteczne rarytasy dla swoich pupilków mieszkających w
akwarium. Co jakiś czas rozpuszcza ryby kupując im żywe świerszcze.
Kiedy świerszcze zostały ulokowane w wiaderku, z trawą i liśćmi, mąż
zabrał Smyka na spacer a ja mogłam dokończyć przygotowania do świąt.
Krzątając się po kuchni słuchałam kolęd, i nie zwróciłam uwagi na inny
koncert, który rozpoczął się w pokoju.
Kiedy moje chłopaki wróciły ze spaceru, wszystko było gotowe, żeby
zasiąść do stołu. Jeszcze tylko panowie przebrali się i już składaliśmy
sobie życzenia. A wtedy skończyła się ścieżka dzwiękowa odtwarzanej
płyty. Złożyliśmy sobie życzenia, przełamaliśmy się opłatkiem,
zasiedliśmy do stołu i dotarło do nas, że cały czas towarzyszyła nam
muzyka, choć nie ta z płyty. Muzyka, kojarząca siię z letnim, ciepłym
wieczorem - koncert wygrywany przez świerszcze.
I grały nam te świerszcze cały wieczór, i jeszcze długo w noc, a my zasypialiśmy przy dźwiękach tej niecodziennej kołysanki.
Całe święta upłynęły nam przy blasku światełek na choince, ognia w kominku i muzyce świerszczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
-
Zrobiłam sobie czapkę. Już jakiś czas temu, ale do soboty nie miałam za bardzo okazji w niej chodzić. Prawdę powiedziawszy to w sobotę z...
-
W niedzielę wybraliśmy się na sanki - to już ostatni raz w tym sezonie. Wprawdzie śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ale odwilż panoszy się ...
-
Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz