Smyk bawi się wodą w łazienkowej umywalce.
Po jakimś czasie nie tylko On jest cały mokry, ale i podłoga wokół - to te fale, które wdarły się na brzeg i przelały...
Z pokoju słyszę odgłos zamykanych drzwi łazienkowych.
Pukam i proszę, żeby Smyk otworzył drzwi (zamknięte na zamek). 
- Ja musie coś wycicić.
 W końcu daje się namówić i wpuszcza mnie do łazienki. I co widzę? 
Kałużę tak wielką jak niemal cała podłoga w łazience (hm... nie 
wiedziałam, że nasza umywalka jest aż tak pojemna) oraz Hultajstwo ze 
swoim ręcznikiem w ręku usiłującym zatrzeć (zetrzeć?) ślady swojego 
udziału w łazienkowym tsunami.
Pochwaliłam, że sprząta co nabałaganił. 
Wyjaśniłam, że do wycierania podłogi służy nie ten ręcznik - mamy 
do tego celu taki jeden stary. Wręczyłam go dziecku zapewniając, że do 
wycierania podłogi nie musi zamykać drzwi do łazienki.
 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz