piątek, 30 marca 2018

Zasypało nas (2008-12-17)

Zima w końcu do nas dotarła i to z wielkim hukiem.

W niedzielę w nocy, dokładnie o 22.00, zaczął padać śnieg a do rana napadało 15 cm, w związku z tym wszystkie szkoły i przedszkola w naszym mieście i okolicy zostały zamknięte. 

Już o 9 rano brykaliśmy ze Smykiem po śniegu w ogródku, chociaż ze zrobieniem bałwana były spore kłopoty ponieważ było dość zimno i śnieg był zbyt suchy na lepienie czegokolwiek. W południe wypogodziło się, wyszło słoneczko i zaczęło topić śnieg na plandekach przykrywających składzik drewna. Woda ściekała na śnieg i z tego mokrego śniegu udało mi się ulepić małego bałwanka dla Smyka:
 
Spełnienie zimowych marzeń Hultajstwa: bałwanek.

Poszliśmy też na zimowy spacer, tzn. Hultajstwo siedziało na sankach a mama robiła za siłę napędową. Żałowałam, że nie zabrałam aparatu bo sceneria była bajkowa. Błękitne niebo bez ani jednej chmurki, słońce skrzące się na świerzym śniegu. Takiej zimy nie doświadczyłam od czasu wyjazdu z Polski, czyli od stycznia 2004 roku.

A potem spadła znacznie temperatura, w nocy z poniedziałku na wtorek było -12 stopni Celcjusza i w związku z tym we wtorek wszystkie szkoły i przedszkola znowu były zamknięte. 

Więc dalej uskutecznialiśmy zimowe rozrywki na śniegu korzystając z Zimy Stulecia w Eugene (ostatni raz takie mrozy były tutaj podobno 8 czy 10 lat temu).

Prądu nam nie wyłączyli, wodę też mamy oraz pokaźny składzik drewna do kominka, więc poza internetem niczego nam nie brakowało (ciągle nikomu nie chce się zabrać za naprawę domowego komputera).

Jedyna niedogodność jest taka, że przy tak niskich temperaturach na zewnątrz trzeba wstać w nocy i dołożyć drewna do kominka. A rano trzeba wstać i sprawdzić w TV czy szkoły już otwarte czy dalej zamknięte.

Dzisiaj otwarte, ale jak sprawdzi się prognoza pogody to do świąt mogę sidzieć w domu z Hultajstwem bo najpierw ma padać marznący deszcz a potem śnieg. Czyli mamy tu taką dość typową polską zimę, ze śniegiem skrzypiącym pod butami - wiecie jak to potrafi ucieszyć po pięciu latach?

A na koniec zdjęcia zrobione o zachodzie słońca. Uwielbiam te chwile właśnie zimą, bo niebo jest wtedy takie:
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...