Dzisiaj pokażę Wam zawieszki do zasłon, które zrobiłam w
październiku ubiegłego roku. Wrzuciałam nawet zdjęcia na bloga i...
zapomniałam o nich napisać.
Nie wiem nawet czy nazwa "zawieszki" jest prawidłowa, ale nie znam
właściwego określenia po polsku (może ktoś mi podpowie?) - po angielsku
nazywa się to tiebacks.
Schemat znalazłam najprawdopodobniej gdzieś na tym blogu.
Przekopałam wczoraj teczkę z wydrukami wzorów i schematów i znalazłam
tę właściwą, ale niestety bez adresu strony, więc ewentualnych chętnych
zachęcam do przejrzenia blogu - warto, bo sporo tam śliczności.
Z
tego co pamiętam to użyłam plastikowych kółeczek kupionych w
pasmanterii - stąd takie równiutkie te dziurki poszczególnych elementów.
Zawieszkę robi się w całości, nie trzeba łączyć elementów.
Zawieszka
ma szerokość 7 cm i długość 45 cm - to akurat wyszło mi idealnie jak w
opisie. To znaczy tak mi się wydaje, bo opis był chyba po hiszpańsku
(albo portugalsku), więc posiłkowałam się schematami oraz metodą prób i
błędów.
Mąż niebywale mnie zaskoczył, bo kiedy już kupiliśmy odpowiednie
haczyki, to założył je w ciągu trzech dni. To jest super ekspres! Haki
do zasłon do sypialni czekały na założenie 1.5 roku. Na fali entuzjazmu
zrobiłam podobne zwieszki do zasłonek świątecznych do kuchni (z
materiału), ale one niestety nie doczekały się łaski męża i od listopada
leżą i czekają na swoje haczyki. A za kilka dni zmienię zasłonki na
letnie...
Żeby haczyki nie były aż tak
widoczne, dorobiłam do nich maskujące kwiatuszki wg tego samego opisu,
co kwiatuszki przy serduszkach walentynkowych (opis wykonania pochodzi ze strony 2 owieczki ).
Zawieszki zdobią pokój Smyka, ponieważ te zasłony są ciemnie i do
tego są najrzadziej używane. Zasłony w dziennym pokoju są jasne, więc
lepsze by były zawieszki w kontrastowym kolorze, może zrobię podobne w
kolorze ścian (brzoskwiniowy), myślę, że ładnie by to wyglądało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz