sobota, 31 marca 2018

Zielony zawrót głowy (2011-04-29)

Już od kilku lat tak się składa, że co święta (Wielkanoc czy Boże Narodzenie) to u nas pada, leje, siąpi albo mży - pogoda do bani! Póki dzecięcia nie było, albo był malutki, nie miało to większego znaczenia. Ale odkąd Smyk podrósł i zaczął emanować energią, kiepska pogoda to dla nas kara za grzechy - trzymanie naszego Skarbu w domu przez cały dzień to ciężka próba cierpliwości rodziców.
Tak więc w niedzielę, mimo deszczu, wskoczyliśmy w kalosze, zabraliśmy ze sobą komplet parasoli i wybraliśmy się na spacer wzdłuż rzeki.



Już sam fakt, że Hultajstwo mogło pochodzić po kałużach w swoich ulubionych gumowcach-krokodylach i z czerwonym parasolem w ręku, wprawił Smyka w doskonały humor. Zamiast wyasfaltowanymi alejkami, przebijaliśmy się przez nadbrzeżne krzaki, starając się nie poślizgnąć i nie wpaść w co większe błotne bajorka. Spacerowiczów, jak można było oczekiwać, nie było zbyt wielu. Nikt więc nie przeszkadzał nam podziwiać piękna rozbuchanej wiosennej natury.


Nie wiem, czy nasionka zboża ktoś celowo rozsypał nad rzeką, czy przyniosły je ze sobą ptaki, faktem jest, że rośnie sobie na dziko przy alejce a my nie musimy jechać na żadną farmę, żeby pokazać dziecku jak wyglądają kłosy zboża.
Mimo deszczu, dzień wcale nie smucił szarością. Spacer przesycony był kolorami, i to nie tylko za sprawą naszych malowniczo kolorowych parasoli.
Było żółto:


Było niebiesko/fioletowo:


Było biało-różowo:


Ale przede wszystkim było zielono! Topole pachniały tak intensywnie, że chwilami kręciło się w głowie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Coś się kończy, coś się zaczyna (2011-05-25)

Moi mili czytelnicy! Nie sądziłam, że przyjdzie mi poczynić tego typu wpis, ale jak wiadomo, życie szykuje różne scenariusze, n...